Złote palmy już przyznane, przeczekałam szum i biorę sprawę w swoje dłonie.
Myślałam, że będzie wrzało o wiele, wiele bardziej a tu siurpryza. Wyborcza zdołała streścić całe Cannes w dwóch stronach, nie było medialnej nagonki, wszystko odbyło się bez większego echa. Czyżby zmiana na lepsze?Oglądałam galę na jednym wdechu, co ciekawe nawet nie znając francuskiego śmiałam się z wybiórczych żartów Audrey Tautou, czekałam na główną atrakcję wieczoru- ogłoszenie laureata złotej palmy. Można było spodziewać się naprawdę wszystkiego. Oczywiście miałam swoich faworytów, aczkolwiek zdawałam sobie sprawę, że to mało prawdopodobne aby któryś z nich wyrwał statuetkę.
Nie myliłam się, wygrał film, który był nie wątpliwie najgłośniejszy i najbardziej propolityczny (jeżeli w ogóle można użyć w stosunku do niego takiego słowa) czyli "Życie Adeli". Film przedstawiający ponoć egzystencję bez pomijania żadnego jej elementu, nie czynienia jednego ważniejszym niż drugi. Film (między innymi) o miłości lesbijskiej, czyli tematu wzbudzającego tak wiele różnych emocji...
Mimo, że ponoć obraz jest dobry, a sam reżyser Abdellatif Kechiche stworzył nam wszystkim dzieło do nie lada intelektualnych rozmyśleń, mam mieszane uczucia.
Koniecznym jest wspomnieć, że filmu nie oglądałam, dlatego można bardzo sceptycznie podchodzić do tego wszystkiego co tu piszę (...najzdrowsze podejście). Jednak ja osobiście nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze to wszystko było po prostu do przewidzenia a Cannes stało się kolejnymi amerykańskimi Oskarami.
Filmy dobre dzielą się na te potrzebne i na te... nazwijmy je INNE, pełne artyzmu, czasem zrozumienia, innym razem po prostu kierujące nas do umysłowej kontemplacji. Mimo, że chłodny obraz Kechiche'a miał należeć do tej drugiej grupy wbrew wszystkiemu zarządził się sam i wpasował w pierwszą. Nie chce mi się wierzyć, ze to przypadek. Film o parze homoseksualnej akurat wtedy gdy oczy całej Europy są skierowane na właśnie tę sprawę? Może projekt "Życie Adeli" miał nam coś uzmysłowić ale dlaczego od razu wręczać mu złotą palmę tylko dlatego, ze historia skupia się na lesbijkach- temacie tabu, temacie, na temat którego tyle zdań ile wypowiadających się.
Rozmawiałam na ten temat z moim kolegą, kolegą homoseksualnym. Zdziwiło mnie, że ten pomysł tak bardzo mu się spodobał, że nie zobaczył w tym nic dziwnego. Powiedział, że to dobrze, że kino się otwiera, że nie ograniczają go obecne problemy społeczne. Pomyślałam sobie "What the fuck ar he talking about!?"
Moim zdaniem to działa na odwrót, niedługo zaleje nas masa filmów z całującymi się dwoma dziewczynami bądź facetami. Czy tego chcemy od światowej sławy twórców? Czy tego chcemy od niezależnego kina? ( Bo za takie właśnie utrzymuje się ponoć Cannes)
To cholernie trudny temat, ja poczułam rozczarowanie. Nie dlatego, ze wygrał film o parze ładnych dziewczyn, nie dlatego, że wygrał film, który pokazuje, że takie tematy w kinie są nietykalne, bo NIE SĄ. I doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zabolało mnie to, że nie docenione zostały inne filmy, być może lepsze, ale zupełnie nie pasujące do tych wspomnianych przeze mnie wcześniej dzieł "potrzebnych".
"Życie Adeli" zainteresowało mnie strasznie. Na pewno obejrzę ten film i może wtedy obraz i przekaz staną się łatwiejsze; prostsze. Póki co nie mam zdania na temat tego filmu, nie będę się ograniczała, poczekam i wtedy ocenię. Dzisiaj pozostanę przy lekkiej nucie sceptycyzmu i zainteresowania.
I pamiętajcie, że nie jestem obiektywna.
Jak zwykle przemawiał za mną subiektywizm i stronniczość.
TO DO ZOBA.
No to w takim razie muszę obejrzeć ten film 'Życie Adeli' :)
OdpowiedzUsuń